Wędkarskie kawały
Wędkarz dzwoni do kolegi:
– Wpadnij do mnie jutro z rana, skoczymy na rybki.
– Ale ja nie potrafię łowić! – odpowiada kolega.
– Co w tym trudnego? Polewasz i pijesz….
Wczesna wiosna. Niesamowity chłód. Dwóch wędkarzy łowi nad rzeką. Jeden nie ma brań, drugi ciągnie rybę za rybą. W końcu pierwszy nie wytrzymał i pyta się siedzącego obok “szczęściarza” :
– Na co pan łowi ?? – zapytał
– Na epie oaki.
– Na co ??
– Na epie oaki
– No niech pan zdradzi ten sekret i powie wyraźnie!
Nagle ten drugi wyciągnął dłoń, splunął na nią i powiedział:
– Na ciepłe robaki
Spotykają się dwa robaki.
-Czemu wczoraj wieczorem były u was taki krzyki?
-Koledzy chcieli ojca wyciągnąć na ryby…
Jasio chwali się koleżance:
-Wiesz? Niedawno złapałem pstrąga takiego jak moja ręka!
-Niemożliwe, nie ma takich brudnych pstrągów!
Nad brzegiem rzeki siedzą dwaj wędkarze. Starszy mówi:
-Przed wojną w tym miejscu były takie ryby, że robaka na haczyk musialem zakładac za drzewem, bo ryby zjadły by mi go z ręki!
Narzeczona mówi do Fąfary:
-Kochanie, może w przyszłą sobotę weźmiemy ślub?
-Zwariowałaś? Przecież wiesz, ze zawsze w sobotę chodzę na ryby!
Do wędkarza łowiącego nad rzeką podchodzi jakiś facet i pyta:
-Czy złowił pan coś?
-Dzisiaj nie, ale wczoraj złowiłem tu dwadzieścia leszczy!
-Nieźle, a czy pan wie, że jestem strażnikiem i płaci pan kare dwadzieścia złotych?
-A czy pan wie, kim ja jestem?
-Nie wiem.
-Jestem największym kłamcą wśród wędkarzy!
Wędkarz mówi do kolegi:
-Wyobraź sobie, że ostatnio na jeden haczyk udało mi się złowić jednocześnie szczupaka i okonia!
-Ja tak nie potrafię…
-Łowić?
-Nie, kłamać!
Facet przechodzący obok wędkarza stojącego z wędką nad jeziorem, pyta:
-Złowił pan coś?
-Trzy szczupaki.
-Od rana?
-Nie, od urodzenia.
Do wędkarza łowiącego ryby w rzece podchodzi strażnik i pyta:
-Czy ma pan kartę wędkarską?
-Mam.
-Niech pan pokaże.
Wędkarz wyjmuje z kieszeni kartę i pokazuje ją strażnikowi.
– Głupka pan ze mnie robi? Przecież to karciany jocker!
-To pan nie wie, że jocker zastępuje każdą kartę?
Rozmawiają dwaj koledzy.
-Słyszałeś? Fąfara przed miesiącem pożegnał się z żoną, poszedł na ryby i do tej pory nie wrócił.
-Pewnie udało mu się złapać coś ciekawszego …
Fąfara mówi do kolegi- policjanta:
-Wczoraj namęczyłem się co najmniej piętnaście minut, zanim wydobyłem rybę!
Policjant: -Ja też mam zepsuty otwieracz do konserw.
Fąfarowa mówi do męża:
-Nie sądzisz kochanie, że najbliższy weekend powinniśmy jakoś przyjemnie spędzić?
-Dobrze- odpowiada Fąfara – W takim razie ja pojadę na ryby, a ty wybierz się z dziećmi do swojej mamy.